Off White Blog
Wyprawa na pokładzie supersachtu „Latitude”, eksploracja norweskiej Arktyki

Wyprawa na pokładzie supersachtu „Latitude”, eksploracja norweskiej Arktyki

Może 1, 2024

Po dwóch kolejnych przejściach słynnym Przejściem Północno-Zachodnim w 2014 i 2015 roku byłem całkowicie zafascynowany cudem arktycznych regionów. Słyszałem tylko o archipelagu Svalbard, ale im więcej o nim czytałem i dowiedziałem się, tym bardziej byłem zdeterminowany spędzić przynajmniej jeszcze jedno lato w Arktyce, ale tym razem w Arktyce Norweskiej.

Wsiedliśmy do Latitude 8 lipca 2016 r. W Sztokholmie w Szwecji i po krótkim rejsie do Kopenhagi, gdzie zabraliśmy kilku gości, popłynęliśmy do Bergen w południowo-zachodniej Norwegii. Z Bergen wzięliśmy resztę lipca, aby powoli przepłynąć zachodnim wybrzeżem Norwegii, badając fiordy takie jak fiord Geiranger i Trollfjord, aż po archipelag Lofoty, znany z charakterystycznego krajobrazu z dramatycznymi górami prowadzącymi do osłoniętych zatok i do Tromsø w północnej Norwegii. Tromsø jest znane jako centrum kulturalne nad kołem podbiegunowym i jest popularnym miejscem do oglądania zorzy polarnej.


Po kilku dniach w Tromsø wyruszyliśmy przeprawić się przez Ocean Północny do archipelagu Svalbard, znanego również jako Spitzbergen. W drodze do Svalbardu zatrzymaliśmy się na małej wyspie Bjørnøya, znanej również jako Wyspa Niedźwiedzia. Bjørnøya to naturalne ostoja ptaków z wysokimi klifami, w których znajdują się kolonie lęgowe Auksów, czarnonogich kociąt, guillemotów i maskonurów. Bjørnøya jest rzadko, jeśli w ogóle, odwiedzane przez przepływające statki i nie ma wycieczek turystycznych do Bjørnøya. Znaleźliśmy jednak szczątki rosyjskiej łodzi rybackiej, której załoga się bawiła, a potem upiliśmy się i uziemili swoją łódź, która jest teraz stałą częścią wyspy.

Po dwudniowym postoju w Bjørnøya, głównie z powodu pogody, wyjechaliśmy do Svalbardu i jego głównego miasta Longyearbyen, do którego przybyliśmy 3 sierpnia. Longyearbyen jest uważane za stolicę Svalbardu, a populacja nieco ponad 2000 jest zdecydowanie centrum aktywności na archipelagu. Są muzea, dobre zakupy, galerie i dobra infrastruktura do wspierania działań turystycznych. Jest to dość niezwykłe, biorąc pod uwagę wielkość populacji. Jest nawet restauracja nagrodzona gwiazdką Michelin i pub, który jest oceniany jako mający 6. najlepszy bar na świecie! W sezonie musi zobaczyć się wielu turystów.


Kilka tygodni przed przyjazdem skontaktowaliśmy się z Jasonem Robertsem, który mieszka w Svalbard i który współpracował z Sir Davidem Attenborough od około 30 lat przy produkcji filmów dokumentalnych takich jak Frozen Planet, Human Planet itp. Jason był bardzo pomocny i zasugerował, że zabierzemy na wycieczkę jednego z jego kolegów, Einaara, młodego Norwega. To była najlepsza decyzja, jaką kiedykolwiek podjęliśmy, ponieważ wiedza Einaar na temat archipelagu i jego dzikiej przyrody była niezbędna. Jako dodatkowy bonus miał wspaniałą osobowość i dogadywał się ze wszystkimi na pokładzie. Wszystkim, którzy planują odwiedzić Arktykę, zdecydowanie polecam nawiązanie kontaktu z Jasonem Robertsem Productions w Svalbard.

Mieliśmy gości, którzy musieli nas opuścić 9 sierpnia, więc rozbiliśmy plan rejsu na dwie części. Pierwszym był pięciodniowy rejs po zachodnim wybrzeżu archipelagu i powrót do Longyearbyen. Drugim było 17-dniowe opłynięcie całego archipelagu w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara, w tym wycieczka boczna na bardzo rzadko odwiedzaną (powiedziano nam, że byliśmy trzecią łodzią, jaką kiedykolwiek odwiedziliśmy) wyspę zwaną Kvitøya i krótka wizyta na lodzie arktycznym spakuj na północ od 81 stopni szerokości geograficznej północnej.


Pierwszy dzień zabrał nas do Krossfjordu w północno-zachodnim parku narodowym Spitzbergen. Krossfjord ma 30 km długości z różnymi gałęziami, spektakularną scenerią z licznymi lodowcami i wieloma atrakcyjnymi miejscami wycieczek. Spędziliśmy dzień badając różne sąsiednie fiordy, Möllerfjorden, Mayerbukta, a nawet udało nam się wspiąć na górę lodową unoszącą się w gałęzi Fjortende.

Z Krossfjordu popłynęliśmy do Magdalenefjordu, który przecina około 10 km prosto do wybrzeża. Ten fiord jest ogólnie dostępny przez cały rok i był popularny wśród wielorybników w XVII wieku. Ma zatokę Trinityhamna, osłoniętą przez półwysep Gravneset, która zapewnia dobre schronienie dla odwiedzających statki. W 1977 r. Austriacki alpinista został zabity przez niedźwiedzia polarnego w Magdalenefjord i tam też zobaczyliśmy dużego męskiego niedźwiedzia polarnego, wyraźnie spoczywającego podczas podróży na północ, gdzie cofnęła się pokrywa lodowa. Wzięliśmy udział w przetargu do Amsterdamøya, nazwanego na cześć holenderskich wielorybników, gdzie zobaczyliśmy, jak duża grupa Walrus opala się.

Następnym przystankiem był Raudfjord, pierwszy fiord na wschód, gdy podążasz północnym wybrzeżem Spitzbergen od zachodniego rogu. Ma około 20 km długości z licznymi bocznymi zatokami z lodowcami i płytką wodą. Wzięliśmy przetarg i wylądowaliśmy w Alichamna, gdzie przejechaliśmy około 14 km bardzo skalistym terenem na drugą stronę fiordu, gdzie rozpaliliśmy ogromne ognisko z drewnem dryfującym, zanim nadszedł przetarg i nas zabrali. Wszyscy spali bardzo dobrze tej nocy!

7 sierpnia wybraliśmy się do Trygghamna i przetoczyliśmy przetarg do Alkepynten ze spektakularnymi 100-metrowymi klifami, idealnymi do gniazdowania kolonii ptaków. Udaliśmy się tam, aby sprawdzić, czy możemy znaleźć i sfotografować lisa polarnego, znanego z zatrzymywania się u podnóża klifów, aby złapać młodych Guillemotów lub Auksów próbujących ich dziewiczego lotu, ale którym się nie udaje aż do morza!

Ptaki te stanowią ostatnią szansę dla lisów na przechowanie jedzenia na zimę.Niestety tego dnia nie widzieliśmy żadnego lisa, choć trafiliśmy na całkiem sporo reniferów.

Ostatniego dnia, zanim wróciliśmy do Longyearbyen, aby wysadzić odchodzących gości, zatrzymaliśmy się w Pyramiden, opuszczonym miasteczku zbudowanym pierwotnie przez Rosjan na potrzeby wydobycia węgla. Kiedy wydobycie węgla stało się nieekonomiczne, po prostu porzucili to miasto w 1998 roku i teraz wygląda jak miasto duchów, ale z działającym hotelem z sześcioma Rosjanami, którzy tam mieszkają. Poszliśmy i wypiliśmy w barze rosyjską wódkę. Z Pyramiden odwiedziliśmy pobliski lodowiec, gdzie mogliśmy wspiąć się i przejść przez ciało lodowca w kanale stopionej wody. Jest to dość wyjątkowe doświadczenie, ponieważ otacza go lodowo-niebieski tunel lodowcowego lodu. Z drugiej strony udało nam się dostać na lodowiec, skąd dostaliśmy dobre zdjęcia z drona i zdjęcia.

Po tym, jak nasi goście wyjechali 9 sierpnia, pozostaliśmy w Longyearbyen przez kilka dni, ponieważ pogoda na wschodnim wybrzeżu archipelagu, do którego zmierzaliśmy, stała się paskudna. W Longyearbyen odbyliśmy kilka spacerów, zwiedziliśmy arktyczne muzea, zrobiliśmy zakupy i wypróbowaliśmy wszystkie ich restauracje.

Opuściliśmy Longyearbyen 11 sierpnia o 19:00 i dotarliśmy do Bellesund o 1:30. Bellesund to wejście do systemu fiordów z kilkoma gałęziami rozciągającymi się do 80 km w głąb lądu. Udaliśmy się na długą wędrówkę do dwóch chat myśliwskich w Camp Milar. To był nasz szczęśliwy dzień, ponieważ oprócz wielu reniferów i akcji dwóch Szaszłyków, które nieustannie atakowały nas i naszego drona lotniczo, natrafiliśmy także na matkę lisa arktycznego z trzema młodymi. Spędziliśmy kilka godzin fotografując je zarówno naszymi aparatami, jak i dronem.

13 sierpnia popłynęliśmy do Hornsund, najbardziej wysuniętego na południe fiordu archipelagu Svalbard i niektórzy uważają, że najpiękniejszy. Ma osiem dużych lodowców z frontami cielącymi wspartymi przez niektóre bardzo imponujące góry, w tym Horsundtind, trzecią najwyższą górę archipelagu. Połączenie szczytów i lodowców zapewnia spektakularne krajobrazy. Wzięliśmy nasz przetarg i odwiedziliśmy lodowce w Bergerbukta, Brepollen i Storbreen i wybraliśmy się na niesamowitą formację skał, którą można opisać jedynie jako arktyczny kamień. Po drodze widzieliśmy więcej reniferów i lisa.

Następnego dnia planowaliśmy udać się na wyspę Edgeøya, gdzie znajdują się klify gniazdujące ptaki, na których wiadomo, że wspinają się niedźwiedzie polarne, gdy brakuje żywności, aby zjeść jajka i pisklęta z gniazd. Niestety pogoda była zła i nie znaleźlibyśmy bezpiecznego kotwicowiska w Edgeøya, więc pominęliśmy go i udaliśmy się do Barentsøya i Dorstbukta, gdzie widzieliśmy dwa niedźwiedzie polarne idące wzdłuż brzegu.

Jednym z najbardziej pamiętnych momentów podróży była wizyta w Viberbukcie i podróż przez cały bezlitosny lód na masywny lodowiec Brassvell, który jest częścią systemu lodowcowego złożonego ze 170 km lodowych klifów. Miał kilka wielkich wodospadów spływających ze szczytu lodowca, co zapewnia naprawdę niezapomniany widok.

16 sierpnia ruszyliśmy w kierunku „Białej wyspy” Kvitøya, ale po drodze postanowiliśmy zatrzymać się na północnym krańcu Storøya. Te dwie wyspy są najodleglejszymi punktami archipelagu, z których Storøya, mniejsza wyspa, ma tylko 40 km kw. Powierzchni. Przyjechaliśmy o 21:30 i poszliśmy na małą eksplorację z przetargiem. Jak się okazało, było to bardzo na czasie, ponieważ zauważyliśmy dwa niedźwiedzie polarne, a jeden z nich dość blisko morsa. To było tak interesujące, że wróciliśmy do Współrzędnych dopiero po 3 nad ranem. To była zaleta 24-godzinnego słońca, mogliśmy robić, co tylko chcieliśmy, kiedy tylko chcemy. Spędziliśmy dodatkowy dzień w Storoya, zanim pojechaliśmy do Kvitøya. Około 99 procent Kvitøya, o powierzchni 700 km kw., Jest pokryta pokrywą lodową, a są tylko trzy bardzo małe porcje wolne od lodu. Po raz pierwszy zatrzymaliśmy się w Andréeneset, jednym z punktów bez lodu, ale było za dużo puchu i chociaż zobaczyliśmy morsa i jednego martwego niedźwiedzia polarnego, przenieśliśmy się na północno-wschodni kraniec wyspy, do Kræmerpynten, gdzie spędziłem dwa dni.

Przebywając w Kvitøya, odbyliśmy sporo wędrówek i zwiedzania z przetargiem. W wodzie było dużo zuchwałego lodu i wiele matek morsów z ich małymi dziećmi. Widzieliśmy także cztery niedźwiedzie polarne (z których dwa śledziły nas podczas wędrówki po lodowcu!), A także trzy martwe niedźwiedzie polarne. Niedźwiedzie zmarły z głodu lub z powodu odniesionych obrażeń podczas próby ataku morsów. Młode matki morsów mogą być bardzo niebezpieczne i będą atakować, ranić lub zabijać niedźwiedzie polarne. Pod koniec jednej wędrówki, gdy weszliśmy na sam szczyt lodowca, zjechaliśmy do jednego z obszarów bez lodu na Kvitøya i rozpaliliśmy ognisko. Było tak miło i ciepło z niebieskim niebem, że postanowiliśmy zjeść obiad przy grillu przy ognisku. Szef kuchni wziął ponton, aby wrócić do Latitude po jedzenie i zapasy, a gdy na niego czekaliśmy, pojawił się duży samiec niedźwiedź polarny. Najwyraźniej wyszedł z wody po drugiej stronie, gdzie prawdopodobnie próbował polować na morsa lub foki. Był bardzo ciekawy i zaczął do nas podchodzić, więc musieliśmy porzucić nasze plany na kolację z grilla. W ciągu następnej godziny zapewnił kilka bardzo dobrych okazji do robienia zdjęć, a potem wróciliśmy do Latitude, gdy wspiął się na lodowiec prawie dokładnie tą samą ścieżką, którą schodziliśmy. Kvitøya była wyraźnie punktem kulminacyjnym podróży i było nam przykro, że ją opuściliśmy, ale pogoda zaczęła się zmieniać i chcieliśmy sprawdzić, czy uda nam się dotrzeć do szelfu lodowego polarnego około sto mil na północ od szczytu archipelagu Svalbard.

Opuściliśmy Kvitøya 20 sierpnia w gęstej mgle i bardzo słabej widoczności.Trudno było jechać z powodu dużej ilości lodu w wodzie. Dotarliśmy do szelfu lodowego około 20 godzin później, a następnie spędziliśmy dwa dni w lodzie. Nie można się tam zakotwiczyć, ponieważ woda jest zbyt głęboka, dlatego opracowaliśmy technikę, w której po prostu „zaczepilibyśmy” się do dużej kry, a następnie dryfowaliśmy z nią. Udało nam się nawet wydostać na krę lodową i zrobić kilka zdjęć, podczas gdy dziewczęta krążyły, a dwie osoby stały na straży z karabinami na wypadek ataku niedźwiedzia polarnego !! To było niesamowite doświadczenie.

Opuściliśmy szelf lodowy 23 sierpnia i popłynęliśmy do obszaru Woodfjord i do Liefdefjord, który jest bardzo popularny wśród odwiedzających ze względu na niezwykłe naturalne piękno i wiele możliwości wycieczek. Po zakotwiczeniu w pobliżu Sørdalsbukta odwiedziliśmy lodowiec Monako, a po obiedzie zebraliśmy ofertę na niezwykłą „plażę” pod ogromną czerwoną górą. Zrobiliśmy ognisko i upiekliśmy pianki marshmallows i obserwowaliśmy zmieniające się kolory, gdy słońce powoli przesuwało się z jednej strony na drugą, nigdy nie zachodząc. Gdy siedzieliśmy przy ogniu, lis arktyczny poderwał głowę nad wzniesieniem, ale był zbyt nieśmiały, by podejść bliżej. Zapach jedzenia był chyba dla niego za duży, by przynajmniej nie spojrzeć. Ognisko pod czerwoną górą było kolejnym niezapomnianym wydarzeniem podróży!

Po opuszczeniu Liefdefjord 24 sierpnia wpadliśmy na dość wzburzone morze i złą pogodę, więc zanurkowaliśmy i schroniliśmy się w Magdalenefjord na zachodnim wybrzeżu, gdzie wybraliśmy się w pierwszą część podróży. Gdy pogoda się poprawiła, wyszliśmy i udaliśmy się do Ny Alesund, jednej z osad, z której nadal korzystają stacje badawcze utworzone przez wiele krajów, w tym Chiny, Japonię, Indie, Włochy i koordynowane przez Norweski Instytut Polarny. Ny Alesund to najwyższy punkt zamieszkiwania ludzi na ziemi i jedno z najważniejszych miejsc w historii eksploracji Bieguna Północnego. Latem pracuje tam około 150 naukowców z różnych krajów, zbierając dane na temat arktycznego lodu i dzikiej przyrody. Stała populacja to tylko 40 osób, które pozostają tam przez cały rok.

Po spędzeniu nieco ponad jednego dnia w Ny-Ålesund w końcu wróciliśmy do Longyearbyen, bardzo świadomi, że właśnie osiągnęliśmy to, co niewielu zrobiło wcześniej: całkowite opłynięcie archipelagu Svalbard z zatrzymaniem się na szelfie lodowym Polar . Współrzędne geograficzne są teraz bliżej bieguna północnego niż jakikolwiek inny prywatny jacht. Kiedy zatrzymaliśmy się na kry, byliśmy 400 mil od Bieguna Północnego.

Artykuł opublikowano po raz pierwszy w Yacht Style 37.

Powiązane Artykuły